Header

12 stycznia 2013

Zagłaskać kota na śmierć cz. 1

Pewnie znacie to tytułowe powiedzonko dość dobrze. Szczególnie jeśli jesteście dziećmi, rodzice chuchają i dmuchają, żeby tylko coś się Wam nie stało, czegoś Wam nie brakowało i żeby było Wam jak najlepiej. Babcie wmuszają tony pierogów do zjedzenia „bo tak mizernie wyglądacie”, co akurat nie jest takie złe, bo babcine pierogi są mistrzowskie i nawet Gesslerowa nie ma lepszych w swoich knajpach. Mamusia dba o ciepły ubiorek, bo zimno na dworze i grypa panuje, tatuś załatwi każdy kawałek druta czy inny karton, jaki potrzebujecie na technikę do szkoły. Jeśli jednak, nie daj Boże, rozchorujecie się, to wszyscy będą koło Was skakać, a to z chusteczką, a to z syropkiem. Żyć nie umierać. Jednak z wiekiem, taka troska zaczyna być uciążliwa. Szczególnie w okresie dojrzewania, kiedy „jestem już dorosły i potrafię sam o siebie zadbać”. Zaczyna pojawiać się wyraźnie rozgraniczenie dwóch typów ludzi: jedni starają się radzić sobie samemu, prosić o pomoc tylko kiedy naprawdę jest potrzebna i nie wykorzystują innych. Fachowo nazywa się ich samodzielnymi. Ci drudzy ciągle o coś proszą innych, wykorzystują całe otoczenie i z niczym sobie nie radzą. Fachowo nazywa się ich pierdołami bądź pasożytami.

Kiedy stajemy się samodzielni, zaczyna nas drażnić kiedy za często inni chcą dla nas dobrze. Niestety, nie ma lekko i z każdej strony słyszymy co tu można zrobić „by żyło się lepiej”. Wydawałoby się, że najwięcej usprawnień można wdrożyć w transport samochodowy i bezpieczeństwo na drogach, tak przynajmniej można wywnioskować oglądając telewizję, czytając gazety albo inne internety i słuchając radia. Minister Transportu, Minister Infrastruktury, Inspekcja Transportu Drogowego i Policja mają miliardy pomysłów na poprawienie jakości życia kierowców i zapewnienie im spokoju jak przy maminym fartuszku. Nawet Serdak, na swoim blogu, zajął się szukaniem rozwiązań służących poprawie bezpieczeństwa na drogach. Z szacunku do konkurencji, zacznę od niego.


W swoim świątecznym wpisie, Michał nie dość, że dokonał wnikliwej analizy przyczyn wypadków w Polsce, to jeszcze znalazł idealne rozwiązanie, które zapewni sprawny transport i całkowicie zapobiegnie drogowej śmierci. Co więcej, wbrew powszechnie panującym trendom obniżania dozwolonej prędkości, zaproponował montowanie znaków „prędkość minimalna”. Po krótce, chodziło mu o to, że wjeżdżamy w ciężarówki i rozjeżdżamy małe dzieci z kotkami tylko dlatego, bo nie uważamy podczas prowadzenia. Wypadków nie będzie tylko jeśli w ciągu całej podróży zachowamy maksimum uwagi i skupienia, prawie jak na maturze z matematyki, a największe skupienie mamy przy zapieprzaniu po górskich serpentynach, płynnie składając się z zakrętu w zakręt. Podobno na poparcie swojej tezy robił jakieś badania, wywiady, testy, po szczegóły odsyłam na flatout.com.pl. Przyczyna może i prawdziwa, jednak sposób na utrzymanie skupienia beznadziejny.

Kiedy jadę z punktu A do punktu B, najczęściej jak najszybciej chcę znaleźć się u celu. Jazda codzienna, taka „po coś”, jest nudna i nie ma prawa, żeby dostarczała przyjemności. Jako przykład weźmy prosty wyjazd na zakupy do hipermarketu, ewentualnie do biedry po nachosy, tak w środku tygodnia, bo jak w niedzielę to się Bozia obraża i ksiądz nie przychodzi po kolędzie, i później sąsiedzi gadają. Jadę, bo muszę zrobić zakupy, sama wizja łażenia pośród półek z bigosem w słoiku, albo papierem toaletowym jest przygnębiająca. Wracać z zakupów też trzeba jak najszybciej, bo mrożonki się rozmrożą, jajka zepsują a smalec roztopi. Teraz wyobraźcie sobie, że macie jechać na te zakupy krętą, górską drogą, minimalnie 80km/h. Po przyjeździe do marketu jesteście jedną wielką plamą potu, z żyłami na czole wielkości bicka Hardkorowego Koksa. Nawet najlepsza Rexona nie pomoże, więc w każdym Tesko będzie śmierdzieć jak na głównym we Wrocławiu przed remontem. Powrót z zakupami tą samą drogą stworzy w bagażniku cudowną mieszaninę jajek, lodów, śledzi i domestosu, które podczas lądowania w Waszym wózku zakupowym miały inny stan skupienia. Cudowna wizja.

Może chodziło mu o transport „transwojewódzki”? Możliwe, ale i w tym przypadku to nienajlepsze rozwiązanie. Pierwszy przypadek tłumaczyłem na przykładzie, więc tu zrobię podobnie. Weźmy coroczny wyjazd przeciętnej, polskiej rodziny nad morze, taki o którym pisałem tu. Niech mają dajmy na to 400 kilometrów do pokonania. Jadąc autostradą zrobią to w 3- 4 godzinki wliczając postoje na siku. Jadąc ciągle po zakrętach z prędkością minimalną 80km/h, zrobią to w 2 dni, wliczając postoje na wymiotowanie. Na siku nie trzeba się zatrzymywać, ponieważ większość wchłoną siedzenia. Sam kierowca będzie zmarnowany i wymęczony taką jazdą, że prawdopodobnie zapadnie w śpiączkę. Wystarczy popatrzeć jak wyglądają kierowcy F1 zaraz po wyścigu, w którym utrzymują maksimum skupienia tylko przez 2 godziny. Tylko 2 godziny, a przecież to wąska grupka nadludzi, którzy oprócz naturalnych predyspozycji, trenują kilka dni w tygodniu i są w znakomitej formie fizycznej, czego nie można powiedzieć o przeciętnym Nowaku i jego brzuchu, na którym co wieczór stawia sobie piwko. A co ma powiedzieć taki dziadunio, którego czas reakcji liczy się w tygodniach?

Jedno co trzeba przyznać Serdakowi, to to, że przynajmniej pokusił się o poszukanie przyczyny wypadków, a nie tak jak kolejni Ministrowie Transportu i policja, od lat obwiniają prędkość i kierowców. Oni też mają rozwiązania na poprawę bezpieczeństwa, ale ich głupota jest tak wielka, że wytknę im ją za tydzień, kiedy to przedstawię drugą część tego wpisu.

Szerokości!

4 komentarze:

  1. Najlepiej usunąć wszystkie znaki z dróg, bezpieczeństwo i skupienie, oraz szybkość średnia, wzrośnie. Tak zrobiono w Angli, wzorując sie na Indiach.
    PS
    Klima w aucie to dobra rzecz

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przecież w Anglii są znaki. Fakt, że jest ich dużo mniej niż u nas. Podobno rząd ma się tym zająć...
      PS.
      Wiem ;)

      Usuń
  2. Chłopie, każdy prawdziwy facet wali potem na pół metra ;P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zanotować i zapamiętać: do Serdaka nie podchodzić bliżej niż pół metra ;)

      Usuń