Nie wiem czy też tak macie, ale ja lubię, od czasu do czasu, kupić sobie jakiś drogi gadżet, którym pocieszę się kilka tygodni, a później odstawiam go na półkę pod kurzową pierzynkę. Na takiej zasadzie nabyłem wiatrówkę, z której wystrzelałem może jedno opakowanie śrutu, taki sam los spotkał Kinecta do Xboxa, z którym potańczyłem trochę w Dance Central, a teraz co najwyżej potłukę kogoś w UFC albo śmignę kilka kółek w Forzy. Tak normalnie, na siedząco, bez zadyszki. Jakiś czas temu, spełniłem jedno z największych marzeń z dzieciństwa odnośnie takich pierdółek. Zawsze chciałem mieć kierownicę do kompa, więc ją sobie kupiłem i podzielę się z Wami wrażeniami z użytkowania.