Header

8 czerwca 2013

Co z tą Arrinerą?

Kiedy w 2011 roku polską scenę motoryzacyjną obiegła informacja o testach pierwszego, rodzimego prototypu samochodu sportowego, było to jak małe trzęsienie ziemi. Później oficjalna prezentacja prototypu i każdy krajowy Petrolhead zaczął odliczać dni, kiedy w końcu na ulicach pojawi się coś naszego, od zera stworzonego w Polsce. Emocje podsycał fakt, że planowane osiągi wersji produkcyjnej miały zapewniać prędkość maksymalną na poziomie 300km/h a pierwsza „setka na blacie” to kwestia niecałych 4 sekund. Nieźle prawda? Jednak później pojawił się lekki zgrzyt, który do dziś towarzyszy Arrinerze.

Jeśli śledzicie doniesienia ze świata motoryzacji, na pewno słyszeliście o zeszłotygodniowym wyroku sądu w sprawie Arrinera Automotive przeciwko portalowi moto.pl. Jeśli nie wiecie o co chodzi, to wszystko zaczęło się od filmiku, w którym Jacek Balkan wziął na celownik prototyp A.H.1 i wytknął mu wszystkie niedoskonałości. Film możecie obejrzeć tu:


Jak orzekł sąd, Balkan nieładnie nakłamał, musi przyznać się do błędu, a portal moto.pl zamieści sprostowanie, w którym możemy przeczytać między innymi, że:
  • Bojar nie maczał palców w powstaniu prototypu, jednak później dowiadujemy się, że jednak współpracowali i kawałek ramy tylnej jest od Bojara.
  • Kratki nawiewów tak naprawdę są z Corsy, ale inni, tacy drodzy za tysiąc pińcet sto dziewińcet funciaków, też mają z Corsy więc wszystko w porządku (a jak ja się tak tłumaczyłem, to mama zawsze mówiła mi „nie jesteś jak inni”).
  • Panel klimy jest z ałdika w tedeiku, ale w Roverze też jest taki sam, nawet w Diablo i Zondzie, a one kosztują miliony monet, więc posiadanie takiego panelu to dodatkowy prestiż! A tak naprawdę to nie ałdi robi te panele, tylko Denso, Valeo czy inna Ikea, więc się odwalcie.
Na dokładkę możemy bardzo dużo razy przeczytać wyraz „nieprawdą” (7 punktów zaczyna się dokładnie od niego) oraz „supersamochód”, co jest dość ciekawym zjawiskiem. Otóż sąd, orzekając o winie moto.pl i zatwierdzając zaproponowaną wersję sprostowania, dokonał wyraźnego rozgraniczenia na samochody i supersamochody. Kryteriów podziału niestety się nie doszukamy, jednak Arrinera robi SUPERSAMOCHODY. I se to zapamiętajcie.

Tylko czy faktycznie te SUPERSAMOCHODY robi? W internecie możemy doszukać się wielu głosów sugerujących, że jednak nie. Nie wiem dlaczego ludzie uwzięli się akurat na tę firmę, ale grzebiąc w poszukiwaniu materiałów natrafiłem na bloga, który opisywał giełdowo-towarzyskie życie spółki-matki Arrinery, czyli Veno. Co ciekawe, jej prezes w roku prezentacji prototypu, dostał „Złotą malinę” gospodarki albo czegoś takiego, od jakiś poważnych magazynów o giełdzie. W uzasadnieniu podali, że spółka coś tam kręci i ma niejasne działania, reszty nie zrozumiałem bo były tam trudne słowa w stylu „podaż”, „rynek” i „operacje finansowe”. Innym interesującym info była ówczesna wartość akcji Veno, o której mówił też Balkan. Jak na moją skromną wiedzę ekonomiczną, wydaje mi się, że jeśli coś na początku kosztuje 2 zł to jest mega tanie, ale jeśli po jakimś czasie to samo kosztuje 2 grosze to jest spadek o 100% i nikt tego nie chce kupować. Dlaczego nikt nie chce akcji spółki Veno nie wiem, może dlatego, że Arrinery ciągle na ma na ulicach.

Podejrzewam, że nie prędko będzie. Pomimo tego, że niedawno ekipa Autokultu odwiedziła manufakturę Arrinery, w której zobaczyli glinianą lepiankę i kilka obrazków, to prace posuwają się mega powoli. Podobno elementy ramy są już wycinane na super dokładnych laserkach, jednak później dowiadujemy się, że jednak projekt podwozia będzie zmieniany. O co w tym wszystkim chodzi? Trochę zaczynam się w tym gubić. Żeby nie było, że nie wiem ile zajmuje stworzenie SUPERAUTA, to wiem, że chłopaki z PWR Racing Team mogą zrobić małą zapierdalaczkę w rok i to nawet na konstrukcji monocoque. Da się? Podejrzewam, że stworzenie czegoś większego i bardziej wygodnego zajęłoby im niewiele więcej.

Choć z całego serca kibicuję projektowi odrodzenia polskiej motoryzacji, to na Arrinerę bym nie liczył. Szkoda, bo pomysł był niesamowicie fascynujący. Jednak wszystkie zabiegi firmy wydają się skupiać na marketingu i to niekoniecznie dobrym. Bo jak inaczej nazwać wojowanie z każdą niepochlebną informacją, udowadnianie swojej racji na każdym kroku, chełpienie się ze zwycięstwa i szukanie sądowych zapewnień, że to co robią będzie SUPERSAMOCHODEM. Panowie, trochę klasy i proszę Was, skupcie się na budowie, olejcie hejterów i stwórzcie coś, z czego będziemy dumni. A o tym, czy produkt jest zwykłym gratem, samochodem, repliką albo supercarem niech zadecydują użytkownicy i serca Petrolheadów na całym świecie. Wy tymczasem poczytajcie informacje z linków, które zamieszczam i sami wypracujcie sobie zdanie na temat Arrinery.

Więcej info możecie znaleźć tu:

10 komentarzy:

  1. Spadek o 100% to chyba jednak nie był, bo wtedy wartość akcji wynosiłaby 0zł.

    OdpowiedzUsuń
  2. arinera, veno i kich do kurvvy i gówna zasrańców banda, masturbantów i debili

    OdpowiedzUsuń
  3. Dla mni ta arrinera to jedna wielka ściema. Już prawie gotowa, już są prawie chętni... i nic. Ostatnio panowie z aa (arrinera automotive) podali, że arrinera hussarrya to HIPERSAMOCHÓD o mocy 800 (ośmiuset) KM. Ja poczekam jak wturlają kolejną makietę GIGAAUTA i podadzą moc 10000 KM, setka na liczniku 0,01 sekundy, cena z kosmosu.

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo ciekawy artykuł, świetnie się czyta Twojego bloga, ma bardzo wartościowe treści.

    OdpowiedzUsuń
  5. miło się czyta te wpisy!

    OdpowiedzUsuń
  6. miło się czyta te wpisy!

    OdpowiedzUsuń
  7. Trzeba przyznać, że ten samochód naprawdę nieźle się prezentuje! Świetny wpis.

    OdpowiedzUsuń
  8. Czyli jak piszesz duże zamieszanie wokół jednego prototypu. Super wpis.

    OdpowiedzUsuń