Rozchorowałem się i gwoli ścisłości nie jest to jakieś
popierdułkowate przeziębienie, tylko apokaliptyczna grypa odbierająca chęć do
życia. Żeby egzystencja pozostała na ledwie znośnym poziomie, faszeruję się
kilogramami medykamentów, dzięki którym mam już całkiem niezły odlot. I jak w
takim stanie mam prowadzić samochód, żeby dojechać do pracy? Wystarczy
przeczytać ulotkę, bądź skontaktować się z lekarzem lub farmaceutą.
Faceci nie chorują, w naszym męskim świecie istnieją tylko 3
stany: życie, umieranie i śmierć. W wykonywaniu codziennych czynności kompletnie
nie przeszkadzają mi katar i kaszel, każda gorączka do wartości 40°C jest pomijalna.
Tak jestem zaprogramowany i już. Pamiętam, jak w gimnazjum, z niemałą
temperaturą pobiegłem na trening koszykówki, w końcu nie chciałem żadnego
opuścić. Choroba nie przeszkadzała mi w dryblingach, pick’n’rollach i rzutach
za 3. Po wszystkim pobiegłem do domu z rozpiętą kurtką i bez czapki (chociaż
była śnieżna zima), wziąłem gorącą kąpiel i poszedłem spać. Następnego dnia
byłem jak nowonarodzony. Tak właśnie działam. Jednego dnia jakieś wredne
bakterie i wirusy dobijają się do mojego organizmu, drugiego są już martwe,
zniszczone siłą mięśni, testosteronu i męskiej dumy. Oczywiście, zdarzy się że z
rożnych względów nie zdołam zmiażdżyć tego dziadostwa na czas i przechodzę w
stan drugi: umieranie. To ten sam stan, który ma się podczas zawału serca, raka
w zaawansowanym stadium i grypy. Dla mnie nie ma różnicy co za cholerstwo
odbiera mi dotychczasową sprawność fizyczną i umysłową. Jedyne o czym marzę w stadium
umierania jest powrót z powrotem do życia, więc dokonuję szeregu przedsięwzięć.
Najczęściej polegają one na wchłonięciu wszystkiego w zasięgu wzroku, co
zostało zakupione w aptece.
Takie mikstury pozwalają przenosić się w nieznane dotąd
światy, podróżować między wymiarami i rozmawiać ze zwierzętami. Właściwie
wszystko jest wtedy lepsze, oprócz zdolności prowadzenia samochodów. Wydaje się
to niemożliwe, jak białe tabletki i proszki rozpuszczalne w wodzie, zmieszane w
rożnych proporcjach, mogą tak bardzo upośledzić coś co wykonuję w większości
odruchowo. To tak jakbym na aspirynie tracił umiejętność pisania albo oddychania.
Niestety, prawda jest smutna. Kiedy jestem chory i nafaszeruję się chemią,
prowadzę jak ostatnia dupa. Rzeczy, które widać z odległości kilometra,
zauważam dopiero po tym jak przelecą przez maskę, stłuką szybę i znajdą się na
klapie bagażnika. Zakręty, które zwykle traktuję jako lekko zakrzywione
fragmenty prostej, w czasie przeziębienia pokonuję z szybkością rosnącego
paznokcia. Co gorsza podejrzewam, że strasznie wężykuję i nawet amerykańskie
highway’e mogłyby być za wąskie. Wszystko za sprawą leków, które rzekomo nie
wpływają na zdolność prowadzenia pojazdów i obsługi maszyn. Zaciekawiło mnie to
do tego stopnia, że aż wygrzebałem ulotkę ze śmietnika, gdzie przeważnie lądują
chwilę po otwarciu opakowania. Jak byk było napisane, że można łyknąć całe
opakowanie, wsiąść za kółko, przejechać jakiś oes rajdu Finlandii i wszystko
będzie idealnie. No więc informuję, że nie będzie. Problemy zaczną się już
podczas próby odpalenia silnika, ponieważ nagle pojawią się 3 stacyjki.
Podejrzewam, że to jakiś spisek koncernów farmaceutycznych.
Specjalnie upośledzają moją zdolność prowadzenia, żebym kupił kolejne leki:
wspomagające koncentrację, zmniejszające czas reakcji, redukujące zawroty
głowy, a może i przy okazji wjechał w drzewo, wylądował w szpitalu i tam też był
faszerowany lekami. Nic z tego! Odstawiam wszystkie medykamenty i idę pograć w
kosza. Kiedyś pomagało, więc pewnie pomoże i tym razem. A jutro, jak
nowonarodzony, świeży i w pełni sił, wsiądę za kółko i pojadę pobić rekord
prędkości na wyjściu z tego zdradliwego, lekko wynoszącego zakrętu pod pracą. A
co!
Fajnego masz bloga. Dlatego pozwoliłem sobie na dodanie Ciebie do mojej listy najlepszych blogów o motoryzacji http://najlepsze-blogi-o-motoryzacji.blogspot.com/. Czekam na więcej tak samo ciekawych wpisów!
OdpowiedzUsuńwłaśnie mam ciężki katar i trudno mi jest zrozumieć sens tego wpisu, więc zapytam wprost: jesteś za tym aby 6latki szły do szkoły, czy zamiast malowania ścian farbą lepiej jest położyć tapetę? ;)
OdpowiedzUsuńtak katar + febrisan odbierają zmysły. ale jest też w tym otępieniu coś miłego, coś z pogranicza upojenia alkoholowego... ;)
pozdrawiam
jarek
zza-kierownicy.bloog.pl
Z tą różnicą, że kiedy wjedziesz w kogoś po alkoholu to ukrzyżują Cię w każdym wydaniu wiadomości. Jak naćpasz się lekami na grypę, możesz urządzać destruction derby w centrum miasta i nikogo to nie ruszy.
UsuńTekst bardzo dobry, oby tak dalej!!
OdpowiedzUsuńNie tylko farmaceutycznych. Świat postawiony jest na jednym wielkim spisku w każdej branży..
OdpowiedzUsuńSpiski można wietrzyć wszędzie, ale akurat branża farmaceutyczna jest na pierwszej linii jeśli chodzi o moje podejrzenia. Ich moc prawodawcza jest ogromna.
OdpowiedzUsuńprzydatny wpis!
OdpowiedzUsuńCiekawe spostrzeżenia
OdpowiedzUsuńPodoba mi się ten wpis
OdpowiedzUsuńBardzo interesujący wpis
OdpowiedzUsuń