Header

4 stycznia 2013

3 słowa do ojca prowadzącego…

Blog miał długą przerwę w działalności, to tak tytułem wstępu, jakby jeszcze ktoś nie zauważył. Powodów takiego stanu rzeczy było wiele, ale wszystkie da się podciągnąć pod tak zwany „nieogar” lub pisząc językiem bardziej profesjonalnym „problemy z zarządzaniem czasem”. Tak jakby dało się nim zarządzać, bo według mnie ten skurczybyk sobie po prostu bez przerwy leci… Ale wracam jak Arnie w „Terminatorze 2”, jak Bruce w „Szklanej Pułapce 2”, jak Jose Arcadio Morales w „Kilerów 2-óch” albo jak łysina Gąsowskiego w szybernastej edycji „Tańca z gwiazdami”. To znaczy, że będzie to samo co było, tylko w trochę zmienionej formie.

Ale na początek grupka wiernych fanów (lubię wierzyć w to, że takowa istnieje) może napisać mi te 3 sławne słowa do ojca prowadzącego: „ch*j ci w dupę”, a ja przyjmę to na klatę. Wiem, że trochę dałem ciała z takim zawieszeniem działalności i to na dodatek bez słowa wyjaśnienia. Wiem też, że jeśli tylko trochę bym się wysilił, dałbym radę naskrobać w miarę sensowną notkę, raz na jakiś czas, ewentualnie wrzucić filmik na odczepnego. Wiem też, że internety to takie cudo, w którym musisz być ciągle obecny, bo inaczej ludzie o tobie zapominają i cała robota z docieraniem do szerokiego grona odbiorców idzie jak krew w piach. Pokornie się przyznaję, że dałem ciała i jedyne co mogę zrobić, to Was przeprosić i obiecać powrót. Wraz z rezurekcją bloga postanowiłem nieznacznie zmienić sposób jego prowadzenia, mam nadzieję, że na lepsze.

Po pierwsze, stawiam na teksty autorskie. W końcu to blog, więc będzie to moje osobiste, mocno subiektywne i często pozbawione jakiegokolwiek sensu spojrzenie na cały motoryzacyjny światek. Będę pisał o tym, co leży mi na sercu, jaką fajną książkę ostatnio przeczytałem, na jakiej wycieczce ostatnio byłem albo, tak jak Blogo, na co wpadłem podczas ostatniej podróży do pracy. Wszystko to, bardziej lub mniej, osadzone pomiędzy czterem kołami i silnikiem. Raczej nie będę wrzucał filmików, ewentualnie pojawią się na fejsbukowym fanpejdżu. Bardzo możliwe, że będą pojawiały się testy przeróżnych rzeczy związanych z motoryzacją. Ale nie bójcie się, że będą to teksty sponsorowane, o nie. Wszystkie rzeczy opisane dotychczas na blogu zostały zakupione z mojej własnej kieszeni (ewentualnie za kasę od babci), więc z czystym sumieniem mogłem napisać co dokładnie o nich myślę. Taka formuła testów i recenzji pozostanie – jeśli coś nie spełni moich oczekiwań, przejadę się po tym ostro.

Po drugie, stawiam na regularność. Wydaje mi się, że przynajmniej raz w tygodniu uda mi się przygotować dla Was coś nowego. Z resztą, to nie ma mi się wydawać, tylko muszę zacisnąć poślady i działać. Tryb życia trochę mi się unormował i w każdy weekend będę raczył Was nowym tysiącem wyrazów na tematy mniej, lub bardziej motoryzacyjne.

Po trzecie, nie chcę już być dziennikarzem motoryzacyjnym. Zakładając tego bloga miałem takie marzenie. Chciałem dostawać śmierdzące nowością samochody, z fotelami zapakowanymi w folię i papierem na dywanikach, tylko po to, żeby nimi pojeździć. Latać po całym świecie na premiery nowych SUVów, które w rzeczywistości okazują się tym bardziej beznadziejne, im więcej pieniędzy włożono w ich prezentacje. Dostawać wejściówki dla VIPów na wszystkie targi motoryzacyjne i móc poznać Marcina Prokopa… Teraz już tego nie chcę. Jeśli dostałbym coś od kogoś, to ten ktoś oczekiwałby, że napiszę o tym super tekst, pełen pochwał i ochów przeplatanych achami. Jeśli nie wiecie o co mi chodzi, popatrzcie na rodzimy rynek prasy motoryzacyjnej, ewentualnie na polskie programy motoryzacyjne w TV. Jeden redaktor z drugim sypie sloganami wprost z notek prasowych, przygotowanych przez firmowy PiaR, bacząc na to, żeby czasem nie wypalić, że auto było kiepskie. Przecież jeśli nie zapialiby z zachwytu nad każdym plastikiem we wnętrzu, nie dostaliby następnej okazji, a ich miejsce zajęliby tacy, którzy pisali by wszystko na zlecenie producentów. Nie-e, ja się na to nie piszę. Notek prasowych nie będę czytał, a zdanie wyrobię sobie na podstawie własnych doświadczeń. Zdaniem tym podzielę się z Wami, szczerze, od serca.

Po czwarte, będę Was trochę przekupywał. Własnym nakładem środków będę starał się organizować upominki dla czytelników tego bloga i fanów profilu na fejsie. Wiem, że zawsze miło jest coś dostać, dlatego postanowiłem od czasu do czasu zorganizować konkurs z nagrodami. Oczywiście nie za często, żeby się nie spłukać, ewentualnie jeśli trafi się sponsor, który ufunduje nagrody i nowe 458 dla mnie, w zamian za moje gorące podziękowanie, będę bardzo wdzięczny.

To byłoby na tyle przeprosin i planów na przyszłość. Mam nadzieję, że wytrwam w większości postanowień, co zaowocuje tym, że będziecie chętnie odwiedzać bloga i spędzać na nim czas. Tym bardziej, że tematów do opisania zrobiło się pełno a ostatnio zobowiązałem się nawiązać polemikę z Serdakiem i jego świąteczną propozycją zrobienia porządku z wypadkami na drogach. To do następnego!

6 komentarzy:

  1. No to czekam z zaciekawieniem na rozwoj sytuacji ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. dopiero co odkryłem Twojego bloga, a już mi się podoba, wystarczyła tylko ta notka. masz fajny styl, widać, że masz dryg do pisania

    zdrówko!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo miło mi to czytać. Niestety, panie na polskim były innego zdania i za wypracowania dostawałem zawsze 3... Zapraszam do częstych odwiedzin!

      Usuń
  3. No, coś się ruszyło! bardzo się cieszę :)

    OdpowiedzUsuń